Jak funkcjonują osoby obsesyjno-kompulsywne?

U kogo najlepiej sprawdzi się catering dietetyczny?

„Lepsze jest wrogiem dobrego” – ta potoczna myśl mogłaby stanowić credo opisujące codzienne funkcjonowanie osoby obsesyjno-kompulsyjnej (anankastycznej). Motto, które wyznacza dlań standard dla podejmowanych działań i zachowań, a jednocześnie pełni niewdzięczną rolę swoistej klątwy, utrudniającej jednostce funkcjonowanie w relacjach interpersonalnych oraz przyczyniające się do znacznego poziomu stresu, a wręcz cierpienia, którego obecności często stara się do siebie nie dopuszczać, angażując w szereg czynności, które mogą, jej zdaniem, ów dyskomfort usunąć. Tak napędza się błędne obsesyjne koło, z którego wyjście zdaje się być niemożliwe do osiągnięcia w inny sposób, aniżeli w toku długoterminowej terapii oraz systematycznej pracy nad sobą. Jednakże elementem, który wydaje się być dlań nieodzowny, jest kontrola nad samym sobą – co zrobić, kiedy to właśnie owa kontrola, nadmiernie rozwinięta, rozciągnięta na niemal wszystkie sfery funkcjonowania, stanowi przekleństwo osób anankastycznych?

Obsesyjno-kompulsyjne zaburzenie osobowości należy do jednych z najliczniej reprezentowanych w populacji ogólnej patologii osobowości – boryka się z nim aż 2,1 – 7,9 % populacji.

Osobowość anankastyczną można rozpatrywać jako wyostrzenie i rozwinięcie trzech specyficznych cech, na które wskazywał już sam ojciec psychoanalizy – Zygmunt Freud; są to: uporządkowanie, upór i skąpstwo. Zasygnalizował on, że takie specyficzne zestawienie cech charakteru może stać się zarzewiem rozlicznych problemów psychologicznych jednostki, zarówno w rozumieniu własnego dobrostanu psychofizycznego, jak i sprawnego poruszania się w obrębie relacji międzyludzkich. Sposób, w jaki osoba anankastyczna funkcjonuje w sferze interpersonalnej, zarówno w odniesieniu do bliskich relacji (np. w rodzinie), jak i tych formalnych (np. w miejscu pracy) można określić, za Erichem Frommem, jako „bycie w odseparowaniu od świata” – jednostka taka co prawda wchodzi z drugim człowiekiem w kontakt, ale jest on czysto instrumentalny, pozbawiony autentycznej otwartości, potrzeby dzielenia się emocjami, myślami, doświadczeniami.

Osoba obsesyjno-kompulsyjna sprawuje nieustanną, wytężoną kontrolę nie tylko w odniesieniu do otoczenia, ale przede wszystkim względem samej siebie. Na czym może polegać owa autokontrola? Za jednym słowem, kryje się bowiem rozbudowany, skomplikowany mechanizm śledzący nie tylko podejmowane przez osobę działania, ale i rodzące się w jej głowie myśli, które niemal natychmiastowo klasyfikowane są do jednej z kategorii: „poprawne” – „niepoprawne”, „wartościowe” – „nic nie warte”. „Nie da się być idealnym” – to kolejna zdroworozsądkowa prawda, zaczerpnięta z dyskursu codziennego, jakże obca osobom obsesyjno-kompulsyjnym. Przymus bycia perfekcyjnym w niemalże każdej z  podejmowanych przez siebie aktywności, w mniejszym lub większym stopniu zakłóca ich realizację, jako że osoba, zamiast koncentrować się na tym, co faktycznie ma do zrobienia, skupia się na uporczywych rozważaniach, co też może pójść nie tak, przede wszystkim zaś – jak taki „uszczerbek w wykonaniu” wpłynie na jej ocenę ze strony znaczących innych, a także ze strony samego siebie.

Osoba anankastyczna jest względem samego siebie najbardziej bezwzględnym krytykiem, posiadającym, niewiarygodną wręcz, umiejętność doszukania się przysłowiowej „dziury w całym”, odnalezienia chociażby minimalnych niedociągnięć, które mogą stać się punktem wyjścia do szeroko zakrojonej krytycznej opinii o samym sobie. Tak więc ów „naczelny sędzia” towarzyszy osobie obsesyjno-kompulsyjnej dzień w dzień, podążając za nią krok w krok, sabotując wszelkie czynności, które mogłyby choć na chwilę przynieść ulgę niespokojnemu umysłowi, stopniowo, acz systematycznie spalającemu się w ogniu subiektywnie narzuconych standardów i oczekiwań. Brzmi przygnębiająco, mam jednak wrażenie, że adekwatnie do wymiaru psychologicznego cierpienia, z jakim przychodzi się mierzyć anankastykowi.

Mimo że, patrząc nań z pozycji obserwatora, osoba obsesyjno-kompulsyjna może  całkiem sprawnie radzić sobie w życiu, wywiązując się z obowiązków zawodowych, realizując role rodzinne, a nawet spełniając się na polu działań hobbystycznych. Na ile jednak owo „spełnienie” dostarcza jej faktycznej, głębokiej satysfakcji i jest źródłem pozytywnych emocji, takich jak radość, ekscytacja, zadowolenie, a na ile jest skutkiem odhaczenia kolejnego zadania z listy „do zrobienia na już”? Skłaniam się, niestety, ku tej drugiej opcji. Osoba obsesyjno-kompulsyjna tak bardzo zatraciła się w realizacji zadań, planów i wymogów, że utraciła z oczu samą istotę, w założeniu relaksujących i będących źródłem rozrywki, aktywności, zapominając, czym w ogóle jest doświadczanie stanu przyjemności. Naturalnym jest, że do głowy przychodzi w tym momencie pytanie: jak tak w ogóle można żyć? Owszem, można. Co więcej, jednostka obsesyjno-kompulsyjna uważa swój styl życia za jedyny właściwy, pragnąc zeń uczynić standard, w myśl którego winni funkcjonować inni ludzie.

Dodaj komentarz