Peel p50- najmniejsze auto świata?

Peel p50- najmniejsze auto świata?

Co to jest – ma 134 centymetry długości, metr wysokości i 98 centymetrów szerokości? Zmywarka? Nie. To może regał ze sklepu znanej szwedzkiej sieci sklepów? Nadal odpowiedź brzmi nie. Może więc mała podpowiedź – ma trzy koła, kierownicę, silnik… Tak, jest to samochód. I to nie byle jaki, bo jak nie trudno się zorientować – najmniejszy samochód w historii.

Historia Peel P50

Peel P50 to efekt myśli inżynierskiej pracowników Peel Engineering Company mieszczącej się w miejscu będącym równie oryginalne co sam pojazd. Isle of Man bowiem to miejsce słynące z cyklicznie odbywających się na jej terenie spektakularnych wyścigów motocyklowych. Autorem projektu jest Cyril Cannelli, to on w 1962 roku obmyślił ten nietuzinkowy wynalazek. Założenie było proste – maksymalnie mały samochód miał służyć dojazdom na zakupy lub do najbliżej położonych punktów usługowych. Sformułowanie „najbliżej położonych” nie zostało tutaj użyte bez powodu. Mimo skromnych rozmiarów, P50 nie należy do pojazdów przesadnie przyjemnych w użytkowaniu. Na pokładzie mamy co prawda zarówno jedną, zamocowaną na dachu wycieraczkę oraz jak i jeden reflektor, więc można jeździć nawet w zimną, deszczową noc, ale generalnie mówimy tu o całkowitym braku wyposażenia, co w połączeniu zerowym poziomem bezpieczeństwa, sporym poziomem generowanego hałasu oraz dynamiką pozwalającą na ściganie się co najwyżej z kosiarkami, daje niezbyt przyjazna, a w konsekwencji bardzo mało popularną konstrukcję. W latach 1962-1965 sprzedano raptem 47 (lub według innych źródeł – 50) sztuk w trzech różnych kolorach. Główną zachętą, oprócz swego rodzaju nietuzinkowości, miała być cena. Peel w 1962 roku kosztował ok. 250 funtów (ok. 3500 funtów na dzień dzisiejszy). Dla porównania, Fiat 500, również będący autem niewielkich rozmiarów, (chociaż i tak ponad 2 razy dłuższym) kosztował ok. 470 funtów – aktualną równowartością będzie 6400 funtów. Konkurencji Peel w zasadzie nie miał. Legendarna włoska „pięćsetka” była mimo wszystko pełnowymiarowym samochodem. Najbliżej chyba jest BMW 300 Isetta – owoc włosko-niemieckiej myśli technicznej był jednak bezapelacyjnym hitem sprzedaży. Szalony wygląd ( przydomek „Bubblecar” nie wziął się znikąd) nie odstraszał klientów, których znalazło się niemal 162 000. Nie zapominajmy też, że BMW to wynalazek zdecydowanie większy – 225 cm długości, 134 szerokości i 132 wysokości, a do tego cięższy niemal siedmiokrotnie – 353 kg masy własnej. Ich główną cechą wspólną, poza trzema kołami były silniki jednocylindrowe, ale znów należy zwrócić uwagę na spore różnice – pojemność silnika Peela to 49 cm3, BMW już 247 cm3. Cóż, wychodzi na to, że producent z Wyspy Man sam stworzył własną klasę samochodów.

Dane techniczne

Na temat specyfikacji Peela nie ma specjalnie dużo do napisania. W latach 60 istniała tylko jedna wersja do wyboru. Zastosowano w niej niemiecki silnik jednocylindrowy DKW o pojemności 49 centymetrów sześciennych, stosowany głównie w skuterach. Taki motor pozwalał na wyprodukowanie maksymalnej mocy w postaci 4,2 KM. Sprzężony z trzybiegową skrzynią manualną, rozpędzał ważące około 59 kg autko do 61 km/h. Trzeba przyznać, że osiągnięcie takiej prędkości w P50 musiało być niezapomnianym przeżyciem. Zużycie paliwa mieściło się w granicach 2,8 litra na 100 km. Zbiornik paliwa miał pojemność 8 litrów.

Kontrowersyjną ciekawostką był brak biegu wstecznego. Żeby wycofać, należało opuścić pojazd i przekręcić go wokół własnej osi za pomocą uchwytu umiejscowionego pod tylną szybą.

Wspomniane na wstępie wymiary pozwalały na podróżowanie tylko jednej osobie, ale o dziwo – oprócz dorosłego człowieka, wnętrze mieściło również nieco bagażu. Trzeba rzecz jasna mieć na uwadze, że „nieco” oznacza torbę z zakupami, 55-calowy telewizor raczej się nie zmieści.

W roku 2010 firma Peel Engineering Limited postanowiła wskrzesić markę. Tym razem, już z biegiem wstecznym, a także dwiema wersjami silnikowymi. W ofercie pojawił się silnik benzynowy o pojemności 49 centymetrów sześciennych produkujący 3,5 KM oraz co ciekawe – silnik elektryczny. Ten osiągał 3 KM. Obydwa były połączone ze zautomatyzowaną skrzynią CVT.

Dalsze losy

Koniec końców, powstaje pytanie – czy ten ciekawy projekt okazał się fiaskiem? Nikły popyt, podaż bliska zeru – czyż to nie idealny materiał na klasyka? Dziś te samochody są niezwykle pożądane i potrafią uzyskiwać zawrotne sumy na aukcjach. Na ten moment, wiadomo, że uchowało się 27 sztuk z czego jedna została w 2016 roku sprzedana za szokującą kwotę 176 000 dolarów. Na wzrost popularności połączony ze skokiem cenowym z pewnością wpływ miały dwa wydarzenia.

W 2007 roku prezenter najsłynniejszego programu motoryzacyjnego na świecie „Top Gear” postanowił przetestować auto na drogach Londynu oraz… w biurze redakcji. Oczywiście za kierownicą zasiadł nie kto inny tylko Jeremy Clarkson we własnej osobie. Dla niewtajemniczonych należy dodać, że popularny „Jezza” ma 196 cm wzrostu. O dziwo, pomimo pewnych problemów, test się udał.

Kolejnym ważnym dniem w historii było dopisanie Peela do Księgi Rekordów Guinessa w roku 2010 w kategorii „Najmniejszy seryjnie produkowany samochód”. Jak wspominałem, również w 2010 wznowiono produkcję, która została jednak ograniczona do raptem 50 sztuk. Auto dostosowano do współczesnych wymogów bezpieczeństwa (na tyle, na ile to było możliwe), oprócz tego dodano bieg wsteczny. Cena wyniosła 7000 funtów, co w porównaniu  z wyżej wymienioną sumą za którą kupiony został oryginalny egzemplarz z lat 60 może wydawać się niezwykłą okazją.

 Czym miał być, a czym stał się Peel P50

Wracając więc do zadanego kilka akapitów wyżej pytanie – czy projekt był porażką? Naprawdę trudno o jednoznaczna odpowiedź. Z jednej strony mamy bowiem klęskę pod względem czysto komercyjnym. W latach 60 nikt nie chciał jeździć Peelem. Ostatecznie jednak, popularyzacja w mediach sprawiła, że ludzie przypomnieli sobie o najmniejszym aucie w historii. Skoro po tylu latach Peel wciąż żyje, w ogłoszeniach kosztuje tyle ile nowe Porsche i mimo swoich wad, wzbudza same ciepłe emocje. Miał być hit sprzedaży, wyszedł klasyk motoryzacji – to chyba nie tak źle prawda?

Dodaj komentarz